Nogi, nogi

Jest 2011, urządzam swoją wiejską pracownię w zabytkowym budynku gospodarczym z 1936 roku. Czerwona cegła, klimat sprzyjający twórczej pracy. Wymieniłam drzwi, wpada mnóstwo światła. Pomieszczenie, które kiedyś służyło zwierzętom, później jako warsztat samochodowy przeszło kompletną metamorfozę. Teraz czeka już tylko na stoły.
Mam sprawdzonego stolarza, który wykonał specjalny komplet mebli do pracowni w Poznaniu na zamówienie, dlatego wiem do kogo się zwrócić. Przesyłam dokładne wymiary z prośbą o tą samą podwyższaną konstrukcję. Dzięki dodatkowym 15 centymetrowym kołkom i otworom w nogach stołu będzie można przy nim stać i wygodniej rozkładać wełnę lub rolować filc.
Stoły dojeżdżają na czas. Są złożone do transportu, będę mogła je skręcić na miejscu w pracowni. Rano z zapałem zabieram się do pracy. Odpakowuję meble i ... nie wierzę własnym oczom, ale one nie są podwyższane, tylko skracane. Czyli stolarz z każdej nogi odciął po 15 cm zamiast je dodać.
Siadam z wrażenia na podłodze. Zostało mi kilka dni do terminu pierwszego warsztatu. Zajęcia da się poprowadzić, ale stoły kosztowały majątek i nie rozwiązują mojego problemu z wysokością. Wyglądają groteskowo - ogromne blaty na wysokości około 50 cm. Nie wiem jak mam podejść do tej sytuacji, ale jestem tak sfrustrowana, że pisząc do stolarza użyłam sformułowania "nie prowadzę przedszkola" :). Ostatecznie udaje się po prostu wymienić same nogi za niebagatelną kwotę 500 zł. Jak się łatwo domyślić z usług stolarskich więcej nie skorzystałam, wspomnienia bezcenne :).

Pozdrawiam Was serdecznie, Dorota z Kreatywnie.com

Komentarze

Popularne posty