Drzwi otworzyły
się z impetem, podmuch wiatru trzasnął nimi o framugi. Na zjawiskową
blondynkę podniosło się kilka par zaskoczonych oczu. "Ja na zajęcia,
można jeszcze dołączyć?". Wpadła jak wiatr, a za nią sterta liści.
"Można"
gestem zaprosiłam ją do stołu, choć byłam pewna, że nie mam jej na
liście. Dyskretnie zaopatrzyłam ją w brakujące na stole materiały i
próbowałam ukryć zniecierpliwienie związane z tym, że połowę swojego wykładu muszę powtórzyć dla jednego słuchacza.
Wkrótce jednak cała nasza uwaga w naturalny sposób skupiła się na nowej uczestniczce. Była niezwykle energetyczna i wniosła sporo pomysłów w projekt, nad którym pracowałyśmy. Miała w sobie dużo swobody i odwagę na eksperymenty, widać było również to, że czerpie z kolorów dużo radości. Jej uśmiechy zaraziły nas entuzjazmem. "Tu mieszkają dobre anioły" zamiast zwykłego "dzień dobry" zamieniły zwykły napis w ważny przekaz. Moje uczestniczki wychodziły ze swoimi pracami niosąc je jak mały skarb. Miałam
wrażenie, że te warsztaty były wyjątkowe. Nie chodziło w nich o naukę
techniki suchego pędzla czy cieniowania malarskiego, a o początek
znajomości, która po kilku warsztatach przerodziła się w coś
ważniejszego. Wkrótce dostałam zaproszenie na wernisaż Marioli w Urzędzie Miasta na Starym Rynku. Jej prace wyeksponowane w prestiżowej i niezwykłej lokalizacji wyglądały zjawiskowo. Mariola pognała we własnym kierunku tworząc też niezwykłe ubiory. W międzyczasie podzieliła się swoją wiedzą z uczestniczkami zajęć w mojej pracowni jako instruktor. Mam
wrażenie, że nasze warsztatowe spotkanie było dla niej nie tylko
potwierdzeniem umiejętności, ale impulsem do kreatywnego rozwoju. Jest nie do zatrzymania. Jak nikt inny oddaje sens cytatu "Sam musisz być zmianą, którą chcesz widzieć w świecie" M.Ghandi.
Poniżej moje zdjęcie z wernisażu Marioli i jej warsztaty w Kreatywnie.
Pozdrawiam Was serdecznie, Dorota z Kreatywnie.com
Komentarze
Prześlij komentarz