To lepsze niż SPA

Podobno najmądrzejsi jesteśmy tuż po studiach. Niezniszczalni, entuzjastyczni, elita! Nic więc dziwnego, że właśnie wtedy moja kariera po prostu eksploduje. Gnam przed siebie naiwnie wierząc w to, że jutro będzie tylko lepiej.
Jeżdżę po Europie, prowadzę samodzielne projekty, szkolę pracowników. Któregoś wieczoru dzwoni telefon.

Dzwoni mój szef, z zagranicy.
- wiesz, chcę przekazać ci prywatnie ważną wiadomość. Nasza firma została sprzedana. Dla waszej spółki oznacza to likwidację w dość krótkim czasie...

- eee, dziękuję, że pan do mnie dzwoni. I dziękuję, za informację.

Odkładam słuchawkę i czuję zbliżający się, paraliżujący lęk. Robi mi się słabo, jestem wstrząśnięta i czuję się strasznie źle z tą wiadomością. Żołądek przewraca się na lewą stronę, na zmianę jest mi zimno i gorąco. Budzę się w nocy. Samotna, u szczytu kariery z kredytem hipotecznym. Za chwilę bez pracy.
Czeka mnie wertowanie ogłoszeń, pytania o planowanie rodziny, przewidywane ciąże i inne osobiste sprawy. Wdzięczność za ten telefon miesza się ze złością. Jestem na zmianę wściekła i pełna zwątpienia.

Z biura odchodzą kolejni koledzy, którym udało się znaleźć nową pracę. Moja frustracja rośnie. Zostaję sama, chodzę na rozmowy, ale nie ma nic dla mnie. Zbliża się lato, wszyscy na urlopach.

Znasz to uczucie, kiedy budzisz się rano, jest piękny dzień, słońce zagląda ci w okno i wtedy powoli dociera do ciebie, że nic nie jest w porządku? Najpierw jest niejasne przeczucie, że chodzi tylko o jakieś drobne przeoczenie, a potem z całą siłą dociera do ciebie beznadzieja sytuacji. Lepki jak smoła lęk pełznie po gardle i nagle wiesz dokładnie z czym będziesz się zmagać tego, następnego i kolejnego dnia. 

Mierzę się z tym lękiem przez kilka miesięcy. Codziennie rano czarne myśli ciągną mnie w dół, a ja szurając nogami idę w kierunku biurka zarzuconego stertami dodatków z ogłoszeniami o pracę. Godzinami piszę, edytuję, drukuję, wysyłam. Setki powtarzalnych pism. 

Muszę coś zrobić z czarnymi myślami i z ogarniającą frustracją. Sięgam więc po swoje dawne hobby. Wieczorne dłubanie w kuchni - malowanie prezentów na zamówienie. Skrzynki, pudełka, wieszaki. Im więcej strachu tym więcej prac przybywa na kuchennym stole. Rosną stosy farb, papierów, pędzli i przybywa wdzięcznych obdarowanych. Moje prace bardzo się podobają. Dzięki malowaniu czuję, że wszystkie złe emocje ze mnie opadają, mam siłę i dystans.  Żołądek wraca na miejsce, a ja zatracam się w tworzeniu i odnajduję siebie - sprawczą i kreatywną. Odpoczywam i relaksuję się w działaniu, które ma sens. Moje poczucie wartości tak bardzo nadwyrężone brakiem pracy, wraca dzięki temu, że jestem doceniana jako twórca. 
- Słuchaj, a może mogłabyś mi pokazać, jak ty to malujesz? Usłyszałam pierwsze nieśmiałe propozycje. Lubię mieć obok pozytywnie nastawionych ludzi. Organizuję spotkanie. Najpierw dla przyjaciół, później grono się poszerza. Kiedy daję pierwsze ogłoszenie w internecie o kreatywnych warsztatach, zjeżdżają się ludzie z całej Polski. We mnie pierwszy raz od wielu miesięcy wybucha entuzjazm. Potrafię sprawić, że nie tylko powstają niesamowite prace, ale uczestnicy choć na moment mogą oderwać myśli od codzienności.

Nagle pod koniec lata przyjeżdża mój były szef. 
- sprzedałem firmę, ale nikt nie pomyślał o tym, że musi zostać ktoś, kto zajmie się opieką gwarancyjną. Pomyślałem o Tobie.
Ostatecznie wszystko dobrze się ułożyło. Firmę sprzedano, a mi zaproponowano pracę na odległość. Mogłam nadal prowadzić projekty dla zagranicznych firm, a w wolnym czasie poświęcić się rękodziełu, które tak mi pomogło. 

Zrozumiałam, że najważniejsze dla mnie jest to, żeby zarażać kreatywnością. Wkrótce zamieniłam garnitur na pomalowany farbami fartuch. Z malutkiego hobby urosła pracownia warsztatowa i sklep z materiałami kreatywnymi. 

W moim życiu czekało mnie jeszcze mnóstwo prób, zakrętów i trudnych sytuacji, ale miałam już sprawdzony sposób, który pomógł mi stanąć na nogi. Łapię dystans dzięki radości tworzenia. Od wielu lat inspiruję innych. Pomagam im odpocząć, wyrażać emocje i odnaleźć równowagę, a na warsztatach często słyszę "to lepsze niż SPA!"


 

Komentarze

  1. Idealny przykład do powiedzenia "Nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło" :)
    I bardzo dobrze,że wszystko skończyło się dobrze, i że tak jest dalej :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze jest mieć właśnie taką odskocznię. Strefę, w którą można popłynąć, w razie nieoczekiwanych zwrotów akcji. Niestety, masa osób ucieka wtedy np. w używki, dlatego super jkest mieć pasję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty