Uratowane popołudnie


Jest gorące letnie popołudnie. Postanawiamy spontanicznie zjeść w pobliskiej pizzerii. Przedzieramy się przez falę upału, docieramy na miejsce. Zajmujemy wolny stolik, jest domowa przemiła atmosfera. I właśnie wtedy pada pierwsze "mamo, no kiedy będzie to nasze jedzenieeeee", które od tej pory padnie kilkadziesiąt razy zanim kelnerka zdąży do nas podejść. "No, ale mamoooo".
Nie wiem jak wygląda wtedy moja mina, ale chyba wymownie. Mimo, że staram się być uosobieniem buddy, wcieleniem cierpliwości i nie wchodzić w dyskusję, czuję, że zaraz eksploduję.
Niespodziewanie dla wszystkich, w momencie największego zniecierpliwienia bezszelestnie ląduje przed nami duża kartka i kredki. To kolorowanka, mama, tata, piesek, kotek i domek. To, co w domu jest nieciekawe, w pizzerii nagle wciąga i po chwili każdy przy stole koloruje swój kawałek. Pomyślałam wtedy z ogromną wdzięcznością, że ten właśnie drobiazg uratował nasze popołudnie. Jedna kartka papieru, dzięki której poczułam się mile widziana i zrozumiana.
Poszukuję takiego drobiazgu dla Ciebie.
Takiego jak czekoladka na poduszce w hotelu. Chcę wyróżnić nasze spotkanie.
Koniecznie napisz, jeśli masz pomysł co mogę dodać do warsztatów.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Dorota z Kreatywnie.com


Komentarze

Popularne posty