Propozycja nie do odrzucenia

Na prośbę klientki jestem umówiona z jej szefem, właścicielem sporej firmy, będącej blisko kreatywnego zaopatrzenia. Wchodzi do mojej skromnej pracowni akurat w trakcie rozpakowywania dostawy, jest bałagan i zamieszanie. Sadzam go przy warsztatowym stole przykrytym ceratą i oferuję kawę, ale widzę, że chce przejść do sedna. Musiał schylić głowę, żeby przejść przez drzwi, jest ogromnie pewny siebie i przykłada wagę do metek, symboli statusu. Zauważam przede wszystkim, że jego asystentka się go po prostu boi. Gdyby mogła, rozłożyłaby przed nim czerwony dywan.
Pada propozycja. Chce współpracy, przejęcia marki Kreatywnie.com, zapewnienia nowej przestrzeni, nowych możliwości do rozwoju warsztatów. Jak twierdzi zapewnia nieograniczony dostęp do środków inwestycyjnych i partnerską umowę. Ma wizję miejsca z klimatem, popularyzowania rękodzieła poprzez warsztaty. Widać, że jest znudzony dobrze prosperującym przedsięwzięciem i szuka nowych wyzwań.
Zajmuje mi dłuższą chwilę, zanim zbiorę myśli. Nie chcę zareagować emocjonalnie, choć na pewno nie udaje mi się ukryć drżenia głosu.
"Proszę Pana, dziękuję za propozycję, jest dla mnie wyróżnieniem, ale wolę pracować na własny rachunek. Nigdy nie będziemy dla siebie równorzędnymi partnerami, dlatego to się nie uda".
Powiedziałam to, co poczułam. Nie miałam na myśli różnicy w kapitale i przewagi decyzyjnej, choć mógł tak to odebrać. Chodziło mi o mój potencjał, wartości i wolność wyboru. Pieniądze to rzecz wtórna.
"Tylko, że ja i tak otworzę takie miejsce. Z Panią czy bez. Proszę tylko później nie mówić, że nie uprzedzałem".
W Poznaniu nie otworzył. Od tego spotkania minęło 10 lat, a ja z tym samym zapałem rozwijam moją pasję. Robię swoje.



Komentarze

  1. z Panią czy bez, gadka mu wyszła jak z filmu gangsterskiego:-)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty